29.12.2015

Dwa

Idę zmęczona do kuchni, by zrobić sobie kawę. Zawsze po przebudzeniu musiałam zrobić sobie kawę, inaczej nie mogłabym funkcjonować. Szczególnie teraz, w te jesienne dni, kiedy pogoda zmienia się pięć razy dziennie i każdego dopada jesienna chandra.
Wsypuję łyżeczkę kawy rozpuszczalnej oraz półtorej łyżeczki cukru do kubka, a następnie zalewam mieszankę wrzątkiem i dolewam mleka. Mieszam przez chwilę napój łyżeczką, patrząc się w moje odbicie w szybie. Wyglądam okropnie. Rozczochrany kok na głowie, brak makijażu, podkrążone oczy, a do tego brak stanika przez co moje piersi, jak i ja cała, wyglądają kompletnie nieatrakcyjnie. Tamara nigdy nie pozwoliłaby mi tak wyglądać, zawsze wszystko musi mieć dopięte na ostatni guzik, niezależne od tego czy jest to spotkanie w pracy czy pójście spać. Aczkolwiek teraz mogę sobie pozwolić na bałagan, bo wczoraj pojechała na dwu-tygodniowy kurs lekarski do Bostonu i będę sama przez te dwa tygodnie.
Siadam na kanapie i okrywam się kocem, a na stopy wsuwam grube, ciepłe skarpety, następnie biorąc łyk kawy. Chociaż nie lubię jesieni, to uwielbiam nic nie robić, a takie deszczowe dni jak dzisiejszy idealnie temu sprzyjają.
Przymykam oczy, wzdychając prawie niesłyszalnie, lecz ciszę przerywa dzwoniący telefon. Przewracam teatralnie oczami sama do siebie, bo dopiero co siadłam, a już musiałam się podnosić. Szybkim krokiem udaję się do sypialni i wyjmuję komórkę spod poduszki, widząc że dzwoni jakiś numer, którego nie mam zapisanego. Unoszę pytająco brew, jednocześnie odbierając połączenie, po czym przykładam telefon do ucha.
- Słucham?
- Dzień dobry, Justin Bieber z tej strony. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – słyszę zachrypnięty, nieco mroczny głos. Od czterech dni siedzę jak na szpilkach, nie mając pojęcia czy dostanę tę posadę czy nie i nagle dzwoni, przyprawiając mnie o ciarki swoją osobą. Przełykam głośno ślinę, modląc się w duszy o to, żeby nie mówił już w ten sposób jak teraz, bo jego głęboki głos naprawdę przyprawiał mnie o dreszcze.
- Nie, nie przeszkadza pan. – mówię po paru sekundach.
- Cieszy mnie to. Dzwonię, żeby powiedzieć, że dostała pani tę pracę – oznajmia, a ja piszczę w duchu, ciesząc się, że w końcu dostanę bardziej poważną pracę – Ale musi się pani stawić w firmie za godzinę, inaczej ta posada przepadnie. Miłego dnia. – dodaje i rozłącza się, nie dając mi nic odpowiedzieć. Godzina. A z tego półgodziny na dojazd.
Jak najszybciej pędzę do łazienki, biorąc ze sobą czarne rurki i granitową koszulę. Natychmiastowo się ubieram, wkładam soczewki do oczu i zaczynam się malować. Rozpryskuję na włosach suchy szampon, a po umyciu zębów wyczesuję białą maź z włosów, które robią się świeże. Jak będę miała czas, to pomodlę się w podziękowaniach do tej osoby, która wynalazła suchy szampon.
W przedpokoju zarzucam na siebie czarny płaszcz, a na stopy wsuwam czarne botki. Zabieram ze sobą torebkę i inne najpotrzebniejsze rzeczy, po czym wychodzę z mieszkania, zamykając je na klucz. Szybkim krokiem idę do samochodu i jak najszybciej wyjeżdżam z parkingu na drogę, prowadzącą do firmy. Zegarek wskazuje, że mam ponad półgodziny na dotarcie do pracy, więc całkowicie się uspokajam, biorę głęboki oddech i wypuszczam go z ulgą. Włączam radio, a kiedy słyszę świąteczną piosenkę, od razu zmieniam stację. Od kiedy świąteczne piosenki puszcza się w listopadzie? Czas świąteczny zaczyna się w grudniu, a nie w najgorszym miesiącu ze wszystkich.
Wsłuchuję się w audycję Ryana Seacresta, który rozmawia ze słuchaczami, którzy próbują wygrać jakiś konkurs, a jednocześnie koncentruję się na drodze. Podpieram głowę na jednej ręce, kierując drugą ręką, ponieważ wjechałam na najbardziej zakorkowaną ulicę w całym Nowym Jorku i jechałam na niej zaledwie 20 kilometrów na godzinę, jednak w pewnym momencie zaciskam mocno obie dłonie na kierownicy i z całej siły wduszam hamulec stopą, żeby nie walnąć w auto przede mną, które raptownie zahamowało. Samochód w ułamku sekundy zatrzymuję się, a ja wychodzę z niego, tak samo jak inni kierowcy ze swoich aut i zaczynam się rozglądać. Niestety jestem za niska, żeby widzieć co się dzieje, dlatego podchodzę do jakiegoś wysokiego mężczyzny i pytam się, co się stało.
- Przez śliską jezdnię jakiś samochód nie wyhamował na światłach i zderzył się z innym samochodem. Jeszcze z dobrą godzinę tu postoimy, bo nawet policja jeszcze nie przyjechała. – mówi, po czym zaczyna kierować się w stronę wypadku jak większość innych osób. Jestem załamana. Wsiadam ponownie do auta, zauważając, że za dziesięć minut powinnam być w firmie. Nie zdążę, nieważne jak bardzo bym chciała. Klnę pod nosem z frustracji, lecz po chwili zauważam, że nie jestem tak daleko od pracy, więc jakbym się pośpieszyła, to zdążyłabym tam dojść na pieszo. Zjeżdżam samochodem nieco w bok, parkując na połowie chodnika, po czym zabieram torebkę, zamykam auto i zaczynam biec w stronę siedziby firmy niczym Usain Bolt podczas biegu na 100 metrów. W między czasie dopada mnie ogromna ulewa i po dwóch nieudolnych próbach założenia kaptura na głowę, odpuszczam sobie, ignorując to, że będę wyglądać okropnie.
Kiedy staję pod budynkiem, biorę głęboki oddech i wchodzę do środka. Recepcjonistka chyba mnie poznaje, bo nie pyta już o imię, a ja podbiegam do windy, której drzwi właśnie się zamykają. Wsadzam dłoń w szparę, a drzwi ponownie otwierają się, dzięki czemu mogę wejść do środka. Od razu naciskam na przycisk z liczbą 19. Właściwie to nie naciskam jeden raz. Może dwa. Ewentualnie siedem…
Ludzie w pomieszczeniu patrzą na mnie z irytacją, a ja modlę się w duchu, żeby nie wychodzili przede mną z windy, ponieważ opóźniłoby mnie to. Jednak moje prośby nie zostają spełnione i ludzie zaczynają wchodzić oraz wychodzić na innych piętrach, przez co ze zirytowaniem wychodzę z windy na szesnastym piętrze i idę na górę schodami. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, gdyż moja kondycja jest naprawdę w złej formie, dlatego na ostatnich schodach prawie się czołgam. Po chwili znajduję się na piętrze dziewiętnastym i już szybciej niż wcześniej, wpadam do gabinetu mojego pracodawcy.
- Jestem, zdążyłam! Zostało mi kilka sekund! – mówię z entuzjazmem, ale wtedy spostrzegam się, że oprócz Justina, siedzi tam jakaś brunetka, którąś skądś kojarzyłam i dwóch mężczyzn. O cholera.
- Bardzo mnie to cieszy, Lorraine. Mogłabyś poczekać na zewnątrz? – pyta, a tak właściwie rozkazuje Justin. Widzę, że jest rozgniewany przez moje zachowanie. Nic się nie odzywając, wychodzę z gabinetu i siadam na tym samym krześle, co wczoraj, zauważając, że Carla i recepcjonistka patrzą się na mnie zszokowane. Jestem załamana sama sobą, przecież to była najbardziej żałosna sytuacja w całym moim życiu.
- Nie popuści Ci takiego zachowania, zobaczysz – mówi recepcjonistka i podchodzi do mnie – Tak w ogóle, to jestem Sophie. – dodaje, wystawiając dłoń w geście przywitania. Podnoszę się i ściskam lekko jej dłoń, uśmiechając się przy tym delikatnie.
- Lorraine. – odpowiadam, a z gabinetu Justina wychodzą ludzie, z którymi rozmawiał. Mężczyzna żegna się z nimi, a następnie kiwa do mnie głową, żebym poszła do niego. Wchodzę do pomieszczenia, a po zamknięciu drzwi od razu zaczynam się usprawiedliwiać.
- Ja naprawdę nie chciałam, wiem że głupio się zachow…
- Cicho bądź i siadaj. – oznajmia takim tonem głosu, że każdy bałby się mu teraz przerwać lub zaprzeczyć. Posłusznie siadam na krześle, a szef siada naprzeciwko mnie na biurku. Promienie słońca padają na połowę jego twarzy, przez co jego lewe oko jest jasne, w barwach karmelu, a drugie oko, poprzez cień, ciemne. To wszystko sprawia, że wygląda jeszcze bardziej przerażająco niż wcześniej… Jak jakiś demon.
- Ty chyba postradałaś zmysły! Jak myślisz, co Ci ludzie sobie pomyśleli? Siedziała z nami Kendall Jenner, jedno z najgorętszych nazwisk modowych w tym roku, miała być ambasadorką naszej nowej kampanii, a przez Ciebie powiedziała, że się zastanowi, rozumiesz to? W przedostatniej kampanii od razu się zgodziła.
- Przepraszam… - szepczę.
- Nie przerywaj mi, nie skończyłem jeszcze – burczy – Zdajesz sobie sprawę z tego, jaką reputację nam to da? Wiesz, że wieści o takich małych wybrykach szybko się roznoszą po różnych firmach z tej branży? Oczywiście, że nie wiesz – luzuje swój krawat i odpina guzik od marynarki – Ale nie wyrzucę Cię. – dodaje, a ja otwieram szeroko oczy ze zdziwienia.
- Naprawdę? – pytam. Byłam pewna, że powie mi, żebym już nigdy tutaj nie wracała, a tu takie zaskoczenie.
- Tak. To była jedynie, hm… ojcowska nagana. Ale jeśli jeszcze raz zrobisz coś, żeby zepsuć reputację tej firmy, nawet jeśli będzie to niechcący, to zostajesz zwolniona, rozumiemy się? – unosi pytająco brwi i zaczesuje nieco długą grzywkę do tyłu.
- Oczywiście.
- Możesz już iść. – mówi, po czym siada na swoim fotelu przy biurku.
- Ale tak właściwie, to po co miałam przyjechać?
- To był taki test. W tej pracy trzeba być bardzo „dostępnym” o każdej porze dnia i nocy. Chciałem po prostu sprawdzić czy uda Ci się dotrzeć na czas. – wzrusza ramionami, unosząc jeden kącik ust. Nie wiem co powiedzieć. Robiłam wszystko, żeby dostać się tu na czas, a teraz mówi mi, że tak naprawdę był to jakiś głupi test i nie jestem na razie do niczego potrzebna. Mam ochotę go w tym momencie zabić, ale wiem, że i on ma ochotę zabić mnie przez tamto wpadnięcie do gabinetu. Czyli jesteśmy kwita.
- To do widzenia. – mówię i podnoszę się z krzesła, ale zanim zdążę otworzyć drzwi, to słyszę jego kolejne słowa.
- Jutro na ósmą masz być w pracy. Tak w ogóle, to mieszkam kilka przecznic dalej od Ciebie, więc jeśli chcesz, to mogę Cię zabrać ze sobą. O 7:20 masz być przy 7Eleven. – oznajmia, a ja posyłam mu delikatny uśmiech.
- Z chęcią. – odpowiadam i wychodzę z jego gabinetu.
___________________________

Ze wszystkich napisanych jak na razie rozdziałów, ten podoba mi się najbardziej! A Wy co sądzicie? :)
Dziękuję za 11 komentarzy pod ostatnim rozdziałem, 6 obserwatorów i ponad 1000 wyświetleń dopiero po pierwszym rozdziale. Mam nadzieję, że statystyki będą cały czas rosnąć! :)
Aa, jeśli chcecie być na bieżąco informowani o nowych rozdziałach ,to zapraszam do obserwowania tego konta - @mauledhearts lub wpisania się do zakładki "informowani".
Komentujcie, obserwujcie xx

18 komentarzy:

  1. Kurwa ja bym wpierdol mu dala za taki test!! (⊙o⊙)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :3 Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybrałaś ciekawą tematykę ff. *-*
    Jest bardzo ciekawie, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i tego kiedy Justin pokaże swoją mniej mroczną i straszną stronę! 😂✌
    Pozdrawiam i do następnego! 👌

    OdpowiedzUsuń
  4. Rodział świetny ❤��

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie sie zapowiada ;) dodaje do ulubionych i czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Nie mam nic więcej do napisania, masz ogromny talent :) Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tym razem dokończysz to ff czy będzie jak przy 3 pozostałych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokończę, ale rozdziały będą rzadziej. Poza tym Hidden Enemies dokończyłam ;)

      Usuń
    2. Hidden Enemies miało dzielić się na 2 części. Cóż... Wiec druga część kończy się na trzecim rozdziale? ;)

      Usuń
  8. Aż tak rzadko masz zamiar dodawać rozdzialy czy po prostu nie masz zamiaru tego dalej ciągnąć ? aha , no cóż czekam na nexta, może jednak wstawisz

    OdpowiedzUsuń
  9. Super. BARDZO ciekawie się rozpoczyna ;** Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się kolejny rozdział... A i że to opowiadanie bedzie miało swój koniec :** Chyba wiesz o czym mówię ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. kochane powiedzcie mi jak wy robicie te zdjęcia na górze :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejne opowiadanie do kolekcji nie dokonczonych opowiadań wohhhho xd

    OdpowiedzUsuń
  12. Super, ale kiedy bedzie nowy rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń